Phi, czyli duch. Na pierwszy rzut oka to żadnego ducha tu nie widać. Jest za to piękna plaża i turkusowy kolor wody. Najgorszy był dojazd. 1,5 godziny na stateczku, który zachowywał się jakby wpadł w turbulencje, a ponieważ stabilizatory to rzecz dla tutejszych tak odległa jak Europa, to podróż nie była sympatyczna. Wysiadamy, a tu już kolejna łódka czeka, żeby nas przewieźć na naszą plaże. Fantasticznie. Teraz przydałoby się jakieś śniadanie, bo nic jeszcze nie jedliśmy, a potem lecim na plaże. Zaraz postaram się wrzucić jakieś zdjęcia, których już dawno nie było. Miko
poniedziałek, 3 sierpnia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz