czwartek, 23 lipca 2009

Kuala Lumpur, raj na ziemi.

Po przylocie na lotnisko Kuala Lumpur International Airport okazało się, że jest one oddalone 70 km od miasta i podróż taksówką trwa godzinę. Ze względu na to, że nie mieliśmy wiele innych lepszych opcji, przepłaciliśmy trochę za czarną limuzynę i pojechaliśmy. Gdy dojechaliśmy do China Town, gdzie podobno miał się znajdować nasz hotel, okazało się, że kierowca nigdy nie słyszał o Winsin Hotel i musieliśmy dzwonić do biura turystycznego, żeby zaciągnąć informacji. Samo China Town, zrobiło na mnie duże wrażenie, ze względu na ilość restauracji, których jedna z fili znajduje się na Rudzie południowej, oraz innych znanych mi Fast foodów. No taki mam już sposób oceniania miejsca. Po rozłożeniu rzeczy w hotelu zmieniliśmy ubrania i poszliśmy zwiedzać miasto. Zaczęliśmy oczywiście od Petronas Towers, najwyższych bliźniaczych wieżowców świata. Potem obeszliśmy tzw. Złoty Trójkąt, czyli ścisłe centrum KL, gdzie można zobaczyć różne inne ciekawe budynki. Oczywiście zgodnie z tradycją wstąpiliśmy do Hard Rock Cafe, gdzie chyba jeszcze w sobotę wrócimy. Potem z trudem wepchaliśmy się do metro i pojechaliśmy zobaczyć Plac Niepodległości, Meczet i Anglikańską katedrę Maryi Panny. Dzień zakończyliśmy w restauracji A&W, która specjalizuje się w Root Beerze(nawiasem mówiąc A&W jest jednym z głównych producentów Root Beera). No i takim pysznym akcentem zakończyliśmy dzień i poszliśmy na 5 godzin spać, aby o godzinie 3 45 wstać i pojechać z powrotem na lotnisko. Lot był jak zwykle przyjemny, potem jak zwykle długa odprawa. Przed lotniskiem czekał na nas kierowca, który zawiózł nas do irlandzkiego hotelu Molly Malones. Przy wejściu jest tu restauracja irlandzka, gdzie zapewne dzisiaj zjemy. Jutro Angkor Wat i wczesne wstawanie. Zapraszam do oglądania zdjęć… może wieczorem dodam jakieś nowe z samego miasta. Miko

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz